środa, 12 września 2012

Uszyłam i nitk przy tym nie ucierpiał :)

Sowy tu, sowy tam... Wszędzie sowy, gdzie się nie zajrzy, tam sowy. I tak też się stało, że i u mnie powstała sowa:) Co prawda nie jest to nic skomplikowanego, ale zawsze coś. Jestem z niej dumna tym bardziej, że uszyłam ją całkowicie ręcznie i nikt przy tym nie ucierpiał :) W planach są już następne:) Jedną mam zamówioną i moja Amelka domaga się większej "sowiej" rodziny.
Mam nadzieję, że się Wam spodoba :)





Znalazłam takie sowy przypadkiem w internecie i tak mi się spodobały, że szybko narysowałam wykrój i jak tylko wróciłam do domu z pracy biegiem zabrałam się za szycie. U nas w domu teraz maraton wycinania, wyklejania, malowania bo Amelka ma ospę i musimy siedzieć w domu. W tych trudnych chorobowych chwilach powstały sowy w wykonaniu mojego Dziecka: pierwsza na bazie mojego wykroju, druga to już w pełni dzieło Małej Artystki :) Jak każdy wie, sowa ma bardzooooo miękki brzuszek i najlepiej odzwierciedlą to chusteczki higieniczne porwane na kawałki i przyklejone klejem :)

Bruno ucieka przed nami i nie da się namówić nawet na jedno zdjęcie. Trudno, kiedyś nadejdzie taki dzień, że sam będzie o to prosił:)


Nie będę zanudzać. Uciekam do czekających spraw, ale powiem tylko, że w sobotę będzie "zaczarowany" post:) 

Pozdrawiam serdecznie:) 

Martita:)

2 komentarze:

  1. Sliczna sowa, a ja wczoraj szukałam materiałów na uczycie kotka z synem w podobnym stylu , ciekawe co z tego wyjdzie..pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. cudna jest ta twoja sóweczka , ale powiem ci że twoje dziecie za niedługo cię przegoni taka śliczna sóweczke zrobiła ... oj ospa moja córa już miała na szczeście ale to była katorga dla niej najgorsze to to ze nie mogła nigdzie wyjsc pozdrawiam ciepluteńko

    OdpowiedzUsuń