poniedziałek, 15 października 2012

Czy Wy też tak macie ?

          Jak tylko widzę coś ładnego wykonanego zazwyczaj w nieznanej mi technice to od razu myślę: ja też tak chcę, muszę zrobić takie sama! Nie wiem czy to "zachłanność tworzenia" czy już jakieś skrzywienie psychiki :D Koleżanki już od jakiegoś czasu przyglądają mi się dziwnie ( :D ), a ostatnio nawet usłyszałam, że z wyszukiwaniem nowych technik i pomysłów mam jakiś problem w pozytywnym sensie. W kółko zasypuje je linkami i wydrukami: zabeczcie jakie fajne, musimy spróbować :) Proszę pocieszcie mnie, że Wy też tak macie :)
           Ostatnio dostałam specjalne zamówienie od przeuroczej Pani Bożenki. Pokazałam jej wymiankowego anioła-czarownice i zapragnęła obdarować kogoś znajomego anielicą. Zrobiłam więc anielinkę "Makową panienkę", która została podarowana panu Edwardowi. 


           Mam wrażenie, że w przedszkolu u mojej Amelci rozpoczął się jakiś "sezon urodzinowy". W sobotę miałyśmy przyjemność odwiedzić jubilatkę o imieniu Julia, która dostała od Amelki aniołka, wiem, że bardzo podobny już kiedyś był, ale takie kolory wybrała sobie moja gwiazda więc nie miała zbyt wiele do powiedzenia.  







 Mamy nadzieję, że anielinki się spodobały obdarowanym :)

          Chciałam jeszcze opowiedzieć Wam króciutko historię Klary... Podczas ostatniego wyjazdu do rodziców, znalazłam małego kotka, który o godzinie 22.30 siedział na rusztowaniu na wysokości II piętra przy balkonie moich rodziców. Początkowo myślałam, że koteczek miauczy sobie gdzieś pod balkonami na podwórku, ale jak zapaliłam światło na balkonie to okazało się, że jest on na rusztowaniu. Nie bał się mnie i podszedł do mnie pa mału, a jak zobaczyłam z bliska te siedem nieszczęść to nie mogłam sama uwierzyć w to na co patrzę. Kotek był wysmarowany w jakiejś farbie,a na domiar złego miał wydłubane oko! Wyglądało to strasznie, nie mogłam go tak zostawić. Owinęłam go kocem, dałam jeść i pić i włożyłam do kartonu. Nie mogłam go zabrać do mieszkania, więc zostawiłam kartonik na noc pod oknem kuchennym. Rano jak wstałam od razu pobiegłam zobaczyć co z nim. Koteczek spał w kartonie, tak jak go zostawiłam wieczorem. Miseczki były puste, więc dołożyłam raz jeszcze. Nie miałam co z nim zrobić, nie wiedziałam o żadnym pogotowiu "zwierzęcym" działającym w okolicy. Głupio się przyznać, ale podrzuciłam kota do najbliższego weterynarza. Sumienie mnie męczyło i martwiłam się co z kotkiem. Wytrzymałam tylko dwa dni i musiałam zadzwonić. Przyznałam się od razu do tego, że podrzuciłam kociaka. Dowiedziałam się, że to koteczka. Pani poinformowała mnie o tym, jakie zabiegi zostały wykonane. Niestety, ale oczka nie udało się uratować i Pan doktor musiał je usunąć. Koteczka była niesamowicie wygłodzona, zarobaczona i zapchlona. Po udzieleniu pomocy klinika skontaktowała się z OTOZ w Barlinku i przekazała im koteczkę. Tam kicia otrzymała imię Klara. Teraz przebywa pod bardzo dobrą i fachową opieką, nadal jest poddawana zabiegom i otrzymuje zastrzyki, ale jej zdrowi nie zagraża już żadne niebezpieczeństwo. 

Zdjęcie dzięki uprzejmości  OTOZ Animals

Zdjęcie dzięki uprzejmości  OTOZ Animals

          Przerażające jest to, że są na świecie ludzie, którzy są w stanie skrzywdzić takie maleństwo. Jak rozmawiałam z Paniami z kliniki i OTOZ Barlinek poryczałam się i nie wiem czy Panie były w stanie zrozumieć choć trochę z tego co do nich próbowałam powiedzieć. Płakałam jak bóbr, a z drugiej strony byłam tak szczęśliwa, że może w ten mało odpowiedzialny sposób pomogłam kociakowi. Klara przebywa teraz w domu tymczasowymi, ale za kilka dni będzie gotowa na adopcję. Kotka mimo tego jaki los zgotowali jej ludzie, jest spokojna, ufna i na pewno będzie wdzięczna za okazaną jej miłość i odwzajemni to uczucie. Jeśli ktoś chciałby pomóc i  wesprzeć OTOZ Barlinek w opiece nad bezdomnymi zwierzętami to podam link do artykułu o Klarze, który ukazał się na portalu Barlinek24. A może znajdzie się kotś, kto zechciałby adoptować Klarę? Pod artykułem są namiary- nie namawiam nikogo i nie zmuszam, ale to jaki mamy stosunek do zwierząt określa jakimi jesteśmy ludźmi. Artykuł o Klarze

          Nie będę już zanudzać :) Dziękuję za cierpliwość i przeczytanie całego postu :) Następnym razem będzie o darach jesieni, kolejnych wyzwania i wymiankach a także o całkiem nowej roli, w której mam nadzieję się odnajdę i sprawdzę :)

Pozdrawiam serdecznie, Martita :)

5 komentarzy:

  1. Ale Amelia wybrała ładne kolorki. Obdarowane osoby na pewno są mega zadowolone. Co to Klarci to bardzo kibicuję, aby ktoś ją pokochał

    OdpowiedzUsuń
  2. to ja teraz jak głupia płąkała akurat na punkcie krzywdzenia zwierzat mam bzika ... jakies 3 lata temu wyobraz sobie ze sterczała w pokzywach i krzaczorach zaraz przy drodze głónwej obwodnicy i szukałam koteczkó bo słyszałam ze przerazliwie miaucza a ludzie sie jak na idiotke patrzyli ale znalazłam dwa maleństwa zaniosłam do pani weterynarz i mówiła ze maja ok 5 tygodni i pewnie ich mame samochód zabił ale koteczki zostały u niej i jak dzwoniłąm co jakis czase to sie okazało ze dwa maluszki sa juz w nowych rodzinach my z mezem jak domek wybudujemy to mamy juz w planach wziasc 2 psiaki ze schroniska i koteczka a że ogród bedziemy miec duży to w sam raz ...
    aniołeczek wyszedł cudnei oba sa cuden pozdrawiam ciepluteńko
    i zycze aby klara znalazła jak najszybciej domeczek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja czasami mam wrażenie, że mam więcej serca dla zwierzaków niż dla ludzi. Moim zdaniem prawo w takich przypadkach jest zbyt pobłażliwe. Najchętniej też bym przygarnęła Klarę, ale nie mamy warunków w domu na kolejne zwierzę. Jestem przekonana, że znajdzie nowy, dobry i bezpieczny dom.

      Usuń
  3. Cudowne aniołki, jak zawsze podziwiam z nutką zazdrości.
    Ja nowe techniki na razie sobie darowałam, haftowanie pochłania cały mój wolny czas, ale że lubię, to nawet już bardzo nie żałuję. A dzięki wymiankom mam parę fajnych prac, które mnie cieszą:)
    Kocia historia wzruszająca bardzo, łzy w oczach mam jak czytam i patrzę na tę kocinkę...

    OdpowiedzUsuń