Koci przypadek nr 2: Homer...
Chyba powinnam być Martą od kocich "nieszczęść"... Kiedyś pisałam o Klarze, koteczce uratowanej u moich rodziców.
Jakieś 3 tygodnie temu znalazłam w pracy kociaka (w nowej pracy kotów jest całe mnóstwo...). Mały, kudłaty, czarny jak węgielek, na oko jakieś 3-3.5 tygodnia... Zwrócił moja uwagę swoim strasznym stanem... takiej infekcji oczu u kota nie wiedziałam nigdy! Zabrałam go do naszej lecznicy weterynaryjnej, w której lekarze okazali się przede wszystkim ludźmi, leczyli małego około 3 tyg., byliśmy na 8 wizytach za "dziękuję". Lekarze nie dawali dużych szans na uratowanie wzroku kociaka. Niestety okazało się, że mieli rację... Szybko nawiązałam kontakt z Fundacją VIVA, odział Szczecin. Oddałam małego pod Ich skrzydła, a dokładnie pod opiekę Pani Edyty, która przyjechała po maluszka specjalnie ze Szczecina do Świnoujścia. Kociak trafił do Jej domu tymczasowego, jednak po 2 dniach stan się pogorszył i lekarze ze szpitalika poinformowali: albo amputacja oczu, albo eutanazja... Podjęto decyzję o operacji. Fundacja "specjalizuje" się w takich trudnych przypadkach, leczy zwierzęta, socjalizuje je w domach tymczasowych i wyszukuje dla swoich podopiecznych wspaniałe i kochające domy adopcyjne.
Nasz bohater otrzymał dumne imię Homer (tutaj albumik maluszka). Kot tak słaby, niedożywiony, odwodniony i chory nie miałby żadnych szans na wolności. Po zakończeniu leczenia Homer będzie czekał w DT na swoją szanse na stały dom. Leczenie będzie trudne i lekarze nadal każą wstrzymywać się z przedwczesnym optymizmem... Ja jednak wierzę, że się uda.
Fundacja VIVA, jak każda organizacja tego typu funkcjonuje dzięki darczyńcom. Nie nakłaniam Was do wpłat na konto, ale na tej stronie trwa Bazarek na rzecz potrzebujących kotów - KOCI SZCZECIN. Na pewno każda z Was ma w domu jedno, jedyne dzieło, które mogłaby przekazać na tą akcję. Nikt nie wymaga zasypywania tysiącem przedmiotów, ale ta jedna broszka, serwetka czy świecznik razem z innymi sprzedanymi rzeczami pozwoli finansować leczenie takich kociaków jak Homer.
Homer jest kociakiem "z placu budowy", gdzie takich jak on było już wielu. Opiekowanie się bezdomnymi kotami jest wspaniałomyślne, ale aby naprawdę najbardziej pomożemy im poprzez sterylizację. Każda gmina finansuje takie zabiegi ze swoich funduszy, wystarczy wejść do lecznicy, zapytać i przyjść z koteczkiem.
Będzie mi miło jeśli choć jedna osoba odwiedzająca mojego bloga zechce wsiąść udział w akcji. A może tą osobą będziesz właśnie Ty...?
Pozdrawiam Was serdecznie, Martita :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz